Pielgrzymka do Ziemi Świętej - Izrael 2010.
Gdynia - przez Polskę, Czechy, Słowację, Węgry, Chorwację, Bośnię i Hercegowinę-Medugorje, Grecję - Ziemia Święta (Jerozolima)
Wyjechałem z Gdyni 13 marca do Ziemi Świętej, przez Polskę, Czechy, Słowację, Węgry, Chorwację, Bośnię im Hercegowinę-Medugorje.
Termin tak wczesny był związany z chorymi dla mnie przepisami, że stary
urlop muszę wykorzystać do końca miesiąca marca. Połączyłem stary i
nowy urlop i dodałem kilka dnie bezpłatnego +po 10 dni co roku za
wypracowane lata pracy i miałem do dyspozycji ponad 2 i pół miesiąca.
Na Medugorje z Gdyni jechałem rowerem już drugi raz w życiu (3 lata temu), nawet podobną drogą przez Chorwację. Jako ciekawostkę chcę dodać, że podróż rozpocząłem jeszcze jak leżał śnieg, a w Świeciu była kompletna śnieżyca i oczywiście jak zawsze chciałem być niezależny biorąc ze sobą ok. 60 kg bagażu (w tym namiot 3-osobowy, szeroką karimatę
samopompującą, dobry śpiwór, części zapasowe, części naprawcze w tym
opona, dętki, łańcuch, klucze specjalistyczne, 2 kuchenki i lampa na
gaz, 2 butle z gazem itd.).. Warto wspomnieć, że Polce odwiedziłem
Licheń koło Konina oraz Wzgórze Św. Anny. Przejście graniczne Chałupki.
Odwiedziłem sławny Ludbreg na Chorwacji, a przed nim spotkałem człowieka
sklepikarza, który jak mnie zobaczył od razu poznał i jak ostatnio
ugościł sytym jedzeniem i kawą, oraz prowiantem na drogę. Święta
Wielkanocne spędziłem w Maryji Bystricy na Chorwacji-4 dni. To takie sanktuarium dla Chorwatów jak Częstochowa dla nas. Warto tam kiedyś pojechać-zachęcam.
Potem jadąc dalej przez Chorwację w górach w deszczu temperatura w
lesie spadła do minus 7 stopni, a że namiot rozbijałem wieczorem w
ostrym deszczu mocno zmókł mi śpiwór i cały namiot. Rano ciężko było
złożyć zamarznięty namiot i śpiwór do dalszej drogi szczęście, że miałem
2 butle z gazem i lampę gazową, bo inaczej przemoczony i chyba bym
zamarzł. A potem rano długi zjazd na W Medugorje byłem ok. 10 dni. Już
jak tylko wjechałem w deszczowy dzień mało nie najechałem na placu
kościelnym na moją żonę Ewę - była to niespodzianka. Dzień
wcześniej przyleciała do Splitu samolotem z koleżanką Halinką, a dalej
zamówionym busem do Medugoria. Po kilku dniach miały wracać, ale to się
przedłużyło, ku memu zadowoleniu z uwagi na wulkan, który zakłócił loty
samolotami.
Parafia Medugorje znajduje się w Hercegowinie, 25km na południowy-zachód
od Mostaru. Medugorje (nazwa pochodzenia słowiańskiego oznaczająca
teren pomiędzy dwoma wzgórzami) wraz z wioskami Bijakovici, Vionica,
Miletina i Surmanci, tworzy parafię rzymsko-katolicką, w której
obecnie (2002r.), mieszka około 4000 mieszkańców. Troskę duszpasterską
sprawują tam księża z franciszkańskiej prowincji Hercegowina pod
wezwaniem Wniebowzięcia NMP. Do 24 czerwca 1981 roku Medugorje żyło
podobnie jak i pozostałe wioski na tym terenie: ludzie pracowali na
roli, sadzili tytoń i winogrona, produkowali wino i uprawiali warzywa,
aby zapewnić skromny byt własnym rodzinom. Z powodu złych warunków
socjalnych wielu ludzi w poszukiwaniu pracy wyjeżdżało z kraju: za
ocean, do krajów Europy Zachodniej, do miast w Bośni i Hercegowiny oraz
Chorwacji. W 1981 roku, kiedy rozpoczęły się objawienia Matki Bożej,
życie parafii zmieniło się. Matka Boża oprócz sześciorga wizjonerów
wybrała całą parafię i pielgrzymów na swoich współpracowników. 24
czerwca 1981 roku około godz. 18 sześcioro młodych ludzi: Ivanka
Ivanković, Mirjana Dragićević, Vicka Ivanković, Ivan Dragićević, Ivan
Ivanković i Milka Pavlović, zobaczyło na wzgórzu Crnica, kilkaset metrów
ponad miejscem zwanym Podbrdo młodą niewiastę z dzieckiem na ręku,
która ręką dawała im znak i rozmawiała z nimi. Obecnie jeszcze trwają
objawienia, i pielgrzymi z całego świata tu się modlą w swoich
intencjach.
Mieszkałem tu głównie w Oazie Polskiej prowadzonej przez 2 szalenie szczere, życzliwe i otwarte na ludzi siostry. Nie zapomnę ich serca.
Potem powrót do Chorwacji, do Splitu i prom na Włochy, dalej na Patras w Grecji dalsza jazda przez nią w 38 stopniowej temperaturze na moim Herkulesie. Były tu noclegi w greckich pięknych cytrusowych ogrodach gospodarzy (właścicieli) - oczywiście drogą nadmorską. W
tym wszystkim wielki upał do którego zacząłem się już przyzwyczajać
Grecy to sympatyczni ludzie, często na trasie częstowali mnie kawą
czasami mrożoną, która sprawiała mi wielką ulgę. Były tu też wielkie
rożna z baraniną. Krajobrazy szczególne, niezapomniane. Gdy byłem już
blisko portu Pireusu przez przypadek trafiłem na grecką wyspę. Jest to
ciekawe więc opiszę.
Otóż w Grecji często można napotykać watahy bezpańskich psów. Kierując się na Pireus drogę miałem na wprost, na której wyskoczyły z atakiem na mnie 3 duże psy goniąc mnie. Miałem sporego pietra bo w Bośni pozbyłem się gazu na psy i noża (z uwagi na przyszły Izrael). Pozostała mi tylko ucieczka i to w bok z góry. Przez moment myślałem że jeden chwyci mnie i wyrwie łydkę lub udo. Było mi gorąco. I tak trafiłem bezpośrednio na prom na wyspę w ucieczce przed psami. Prawie mnie dogoniły (szczególnie jeden). Pod promem Grecy mnie wyśmieli jak chciałem zawołać policję, szczególnie ci z promu. Nie miałem odwrotu i pozostała tylko wyspa Salamina. No i stało się. Potem przejazd rowerem przez nią aż do późnego wieczora i potem prom z wyspy do Pireusu. To w sumie krótkie odcinki promem. Z Pireusu rowerem do Aten, a tam lot do Tel Avivu. I tak ominąłem wojowniczą granicę Syryjsko-Izraelską.
Izrael można powiedzieć, że zwiedziłem cały przez zaoszczędzony czas. Byłem tam miesiąc i chwała Bogu za to. Zobaczyłem Jeruzalem, a w nim Grób Pański i Drogę Krzyżową, Golgotę, Ścianę Płaczu, Betlejem, Nazaret, Galileę, Jezioro Galilejskie, a nawet płynąłem po nim pięknym statkiem. Byłem w kanie Galilejskiej, Jerycho -
najstarszym mieście świata, nad rzeką Jordan. W Morzu Martwym się
kąpałem i widziałem mieszkanie Chrystusa i Św Piotra, Kafarnaum,
Pustynię Judzką i wiele innych ważnych tam miejsc. Poznałem Izraelitów
ortodoksyjnych, których niemiło wspominam, oraz tych normalnych i
żołnierzy uzbrojonych po zęby sprawdzających paszpot jak wyjeżdżałem z
dzielnicy arabskiej, którzy byli dla mnie ludzcy sympatyczni. Ci z
bronią dawali mi nawet wodę do picia. Było ciekawie - nawet na
pustyni przeżyłem burzę piaskową (na szczęście lekką). Nad Morzem
Martwym, gdy przyjechaliśmy, niebo zrobiło się szare i nadszedł silny
wiatr taki, że plastikowe krzesełka ogrodowe na plaży fruwały i wpadały
do tej zasolonej wody. Zwiedzałem z grupą - Polonią Niemiecką i
inną polską pielgrzymką. Wielkie wrażenie na mnie wywarła Stara
Jerozolima, jakby czas zatrzymał się tam 2 tysiące lat, budowle i
ludzie.
Mieszkałem ok. 10 dni u sióstr w Jeruzalem, a potem w dzielnicy arabskiej Emaus. W Emaus jest Bazylijka i Franciszkanie. Tu Chrystus drugi raz z dwoma apostołami jadł wieczerzę i po łamaniu chleba Go poznali. Tu mieszkałem 2 tygodnie. Dużo miałem przygód w Izraelu, ale to długi temat, codziennie coś nowego. Musiałbym chyba zapisać cały zeszyt. Może to ujawnię kiedyś w swojej książce, gdyż to była już szósta samotna pielgrzymka. Muszę dodać, że w tych miejscach gdzie dłużej mieszkałem wykonywałem różne prace aby przeżyć (za to miałem jedzenie i spanie za darmo. A to było dla mnie bardzo dużo, bo pieniędzy miałem tylko na przeżycie poniżej skromnego poziomu. Muszę tu wspomnieć o moich dobroczyńcach Siostrach Elżbietankach i Franciszkanach. Siostry wpychały w pielgrzyma rowerzystę samo kaloryczne i dobre jedzenie. Ojcowie także, bo w Emaus gotowały siostry z Meksyku, Italii i pęknie śpiewająca siostra z Tajlandii. Jak zaśpiewała mi Czarną Madonnę to się rozpłakałem. Zrobiła to też na ostatniej mojej z nimi wieczerzy w Emaus, przy akompaniamencie swojej gitary. Zrobili mi pożegnalną ucztę, którą będę pamiętał do końca życia.
To była podróż rowerowa mojego życia -
najwspanialsza. Kiedyś myślałem, że Portugalia i Santiago de
Compostella, ale ta ją przeskoczyła znacznie. Myślę, że każdy katolik i
nie tylko, powinien zobaczyć Ziemię Świętą, czego każdemu życzę.
Chyba już powoli czuję "głód" drogi.. i poznawania przyrody i ludzi.
Leszek Hański
Gdynia -
Wyjechałem z Gdyni 13 marca do Ziemi Świętej, przez Polskę, Czechy, Słowację, Węgry, Chorwację, Bośnię im Hercegowinę-
Na Medugorje z Gdyni jechałem rowerem już drugi raz w życiu (3 lata temu), nawet podobną drogą przez Chorwację. Jako ciekawostkę chcę dodać, że podróż rozpocząłem jeszcze jak leżał śnieg, a w Świeciu była kompletna śnieżyca i oczywiście jak zawsze chciałem być niezależny biorąc ze sobą ok. 60 kg bagażu (w tym namiot 3-
Parafia Medugorje znajduje się w Hercegowinie, 25km na południowy-
Mieszkałem tu głównie w Oazie Polskiej prowadzonej przez 2 szalenie szczere, życzliwe i otwarte na ludzi siostry. Nie zapomnę ich serca.
Potem powrót do Chorwacji, do Splitu i prom na Włochy, dalej na Patras w Grecji dalsza jazda przez nią w 38 stopniowej temperaturze na moim Herkulesie. Były tu noclegi w greckich pięknych cytrusowych ogrodach gospodarzy (właścicieli) -
Otóż w Grecji często można napotykać watahy bezpańskich psów. Kierując się na Pireus drogę miałem na wprost, na której wyskoczyły z atakiem na mnie 3 duże psy goniąc mnie. Miałem sporego pietra bo w Bośni pozbyłem się gazu na psy i noża (z uwagi na przyszły Izrael). Pozostała mi tylko ucieczka i to w bok z góry. Przez moment myślałem że jeden chwyci mnie i wyrwie łydkę lub udo. Było mi gorąco. I tak trafiłem bezpośrednio na prom na wyspę w ucieczce przed psami. Prawie mnie dogoniły (szczególnie jeden). Pod promem Grecy mnie wyśmieli jak chciałem zawołać policję, szczególnie ci z promu. Nie miałem odwrotu i pozostała tylko wyspa Salamina. No i stało się. Potem przejazd rowerem przez nią aż do późnego wieczora i potem prom z wyspy do Pireusu. To w sumie krótkie odcinki promem. Z Pireusu rowerem do Aten, a tam lot do Tel Avivu. I tak ominąłem wojowniczą granicę Syryjsko-
Izrael można powiedzieć, że zwiedziłem cały przez zaoszczędzony czas. Byłem tam miesiąc i chwała Bogu za to. Zobaczyłem Jeruzalem, a w nim Grób Pański i Drogę Krzyżową, Golgotę, Ścianę Płaczu, Betlejem, Nazaret, Galileę, Jezioro Galilejskie, a nawet płynąłem po nim pięknym statkiem. Byłem w kanie Galilejskiej, Jerycho -
Mieszkałem ok. 10 dni u sióstr w Jeruzalem, a potem w dzielnicy arabskiej Emaus. W Emaus jest Bazylijka i Franciszkanie. Tu Chrystus drugi raz z dwoma apostołami jadł wieczerzę i po łamaniu chleba Go poznali. Tu mieszkałem 2 tygodnie. Dużo miałem przygód w Izraelu, ale to długi temat, codziennie coś nowego. Musiałbym chyba zapisać cały zeszyt. Może to ujawnię kiedyś w swojej książce, gdyż to była już szósta samotna pielgrzymka. Muszę dodać, że w tych miejscach gdzie dłużej mieszkałem wykonywałem różne prace aby przeżyć (za to miałem jedzenie i spanie za darmo. A to było dla mnie bardzo dużo, bo pieniędzy miałem tylko na przeżycie poniżej skromnego poziomu. Muszę tu wspomnieć o moich dobroczyńcach Siostrach Elżbietankach i Franciszkanach. Siostry wpychały w pielgrzyma rowerzystę samo kaloryczne i dobre jedzenie. Ojcowie także, bo w Emaus gotowały siostry z Meksyku, Italii i pęknie śpiewająca siostra z Tajlandii. Jak zaśpiewała mi Czarną Madonnę to się rozpłakałem. Zrobiła to też na ostatniej mojej z nimi wieczerzy w Emaus, przy akompaniamencie swojej gitary. Zrobili mi pożegnalną ucztę, którą będę pamiętał do końca życia.
To była podróż rowerowa mojego życia -
Chyba już powoli czuję "głód" drogi.. i poznawania przyrody i ludzi.
Leszek Hański